Cóż może być lepszego niż niezawodne towarzystwo Fleureine, a także Belga, Kanadyjczyka i najprawdziwszego Francuza, który na dodatek nieźle się orientuje w historii Francji, w tym o czasach Ludwika XIV? W tym doborowym towarzystwie udaliśmy się na kompleksową wycieczkę całodniową do Pornichet, La Baule i historycznego miasteczka Guérande. Słoneczko ładnie nas grzało, nie było pośpiechu, sporo szwendania się i podziwiania cudowności dookoła. Tak oto przedstawiała się słoneczna sobota kończąca trzeci tydzień mojego pobytu w departamencie Loire-Atlantique!
Pornichet:
Malutka miejscowość jest połączeniem Pornica i La Baule. Mieliśmy sporo czasu do autobusu, więc skorzystaliśmy z uroków okolicy. Śliczne domki dookoła sprawiały, że chciałam wszystko rzucić i przeprowadzić się tutaj, znaleźć sobie przystojnego Francuza i czytać do końca życia poezję przed kominkiem, a ramach spacerów pochodzić po plaży. Tym bardziej, że w pobliżu widoki są takie, jak poniżej. Z Pornichet przywiozłam kilka ładnych muszelek, o których doedukowałam się dzięki reszcie towarzystwa, która owoce morza zna trochę lepiej niż ja.
"Don't panic, it's only a sand".
"What's that?" "Mules, you have eaten them last week".
"I found crab!" "But he's probably dead..."
Guérande
Do miasteczka dojechaliśmy autobusem Lila. Skonsultowałam z Francuzem swoją historyczną wiedzę o tym miejscu, rozmawialiśmy o chlubnym zwyczaju podtrzymywania tradycji, skosztowaliśmy przysmaków i słodkości, zwiedziliśmy śliczny kościół z wyjątkowymi organami w przedniej części kościoła (za ołtarzem). Guérande otoczone jest murem obronnym i fosą, która nadal wypełniona jest wodą. W drodze powrotnej mijaliśmy pola les salines, które służą do wydobywania soli.
La Baule
Dotarłam trochę przypadkiem do tego superfancy miejsca. Zmęczeni po całodniowym łażeniu, postanowiliśmy odpocząć na plaży. Załapaliśmy się na końcówkę jakichś zawodów windsurfingowych. Szczerze? Najmniej urokliwe wybrzeże jakie do tej pory tu widziałam. Typowo turystyczna miejscówa.