Île de Noirmoutier

Kilkanaście dni temu zjawiłam się na Café polyglotte franco-slave w Nantes, gdzie poznałam masę ciekawych ludzi: Polaków, Francuzów, Ukraińców, Rosjan. Wszyscy wydają się być wielką międzynarodową familią, paczką znajomych, między którymi nie czuję się obco. 

Tam też poznałam A., która zaprosiła mnie i M. do spędzenia razem dwóch dni na Île de Noirmoutier. I... było fantastycznie! Zjeździliśmy i schodziliśmy chyba całą wyspę; obejrzeliśmy zachód słońca; łowiliśmy les palourdes, które później zjedliśmy; pierwszy raz spróbowałam krewetek i les galettes z kozim serem i miodem, które popijaliśmy cydrem; graliśmy we francuskie Monopoly (wygrałam!); poznaliśmy francuską rodzinę B.; słuchaliśmy radia, w którym leciały same znane mi piosenki; odwiedziliśmy miejscową knajpkę, w której powitał nas przemiły właściciel; a na koniec przyglądaliśmy się gwiazdom i drodze mlecznej, którą z łatwością można było zauważyć! Dowiedziałam się masy ciekawych rzeczy o Francji, o ich mentalności, o wyspie i Loire-Atlantique, o życiu na emigracji. To były intensywne dwa dni, które na zawsze utkną w mojej pamięci! Jeszcze raz, dziękuję Ci, A., za zaproszenie!

odpływ 


szukanie les palourdes. żeby je znaleźć trzeba pogrzebać troszkę w ziemi.  

dużo małych raczków! 

kompozycja morska

wraki na cmentarzysku łódek

panorama Noirmoutier-en-l'Île

produkcja soli




typowy domek na wyspie. mieszkańcy mają obowiązek zachować klimat wyspy, więc prawie wszystkie budynki są bielone i mają niebieskie okiennice. widoczne półokrągłe pomieszczenie służyło jako piekarnia w dawnych czasach.


kończymy dzień. ocean jest dość wzburzony.



dużo glonów! 

cmentarz nad samym oceanem. w sam raz na ostatni spoczynek dla rybaków i marynarzy. 








szukamy les palourdes. uzbrojeni w gumiaki, łopatki i kosze.

a tyle udało nam się zebrać! mniam mniam!



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz