Najpierw pokrótce co u mnie słychać. Jestem przepełniona miłością do Francji jeszcze bardziej niż na samym początku wymiany. Niektórzy bali się, że moja miłość w zderzeniu z rzeczywistością przeminie. Byłam jednak zbyt przygotowana na to, co mnie tu zastało. Oczywiście, że mój podstawowy język francuski często nie wystarcza w kontaktach z bankiem czy akademikiem, ale radzę sobie chyba całkiem nieźle. Biurokracja francuska jest takim samym chaosem jak biurokracja polska, więc tu nie ma zbytniej różnicy. Wszyscy rówieśnicy francuscy są dla mnie super mili i dzięki nim dowiaduję się coraz więcej o lokalnej historii czy kulturze. I zwiedzam, zwiedzam!
A teraz o Mont St-Michel. Tak, dotarłam do drugiego z dwóch najbardziej rozpoznawalnych symboli we Francji! Wrażenie niesamowite! Przygotowana przez mój niezawodny, wielki przewodnik francuski, wiedziałam co nieco o samym klasztorze. Góra Świętego Michała we wczesnych wiekach naszej ery była miejscem kultu Rzmian. Legenda wspomina o pochowaniu tu niejakiego Juliusza Cezara. Jeżeli chodzi zaś o chrześcijaństwo - w VIII wieku francuski biskup doznał objawienia. Michał Archanioł nakazał zbudowanie sanktuarium na wyspie.
Do Mont St-Michel prowadzi szeroki most, który można przejść lub przejechać darmowym autobusem. Wyspa to nie tylko klasztor, ale też gęsto zabudowany teren wokół. Jedna, bardzo wąska ulica prowadząca do klasztoru. Mnóstwo schodów, sklepików z pamiątkami, okien, ludzi i ogrodów. Chaos i niepowtarzalny urok. Przepiękne widoki z murów obronnych na okolicę!
Uprzedzam pytanie: byłam tam w porze odpływu, nie dane było mi podziwiać przypływ.
Wycieczka kosztowała mnie 25 euro + 10 euro członkostwo European Student Network.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz