urodziny (3 X) w Nantes

Wszystko tego dnia zapowiadało, że będzie to zdecydowanie dziwny dzień. Od samego rana po drodze mijaliśmy chmary studentów poprzebieranych w odlotowe stroje (wróżek, jednorożców, misiów panda, etc.) - jak w juwenalia. Do tego tramwaje zmieniły numerek z dwójki na trójkę, a później okazało się, że nie możemy pojechać do Saumur, bo z końcem września wycofali magiczny grupowy bilet za 45 euro. Wreszcie: że autobus do Prefailles (plan awaryjny) jednak nie jeździ w soboty o 10:30... Ostatecznie zostaliśmy w Nantes, gdzie zwiedziliśmy nieznaną jego część - Trentemoult (coś jak odrębne miasteczko), następnie popłynęliśmy jednym z navibusów, zjedliśmy naleśniki i wznieśliśmy toast winem, a na końcu - siedzieliśmy na trawie, w fosie przy zamku i paplaliśmy o wszystkim i niczym. Taki odpoczynek był nam potrzebny i mimo, że to nie były moje wymarzone urodziny we Francji, i tak było miło i jestem stokrotnie wdzięczna całej grupie, że zechciała poświęcić swój dzień dla mnie! Thank you! Merci, toute le monde! 




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz